29 maja, 2013

Refleksja odnośnie rossmanowej promocji :)

Witam Was,
Gdzieś pomiędzy nauką do jutrzejszego kolokwium, a przeglądaniem blogów kosmetycznych przyszła mi do głowy taka myśl odnośnie tej, jakże szeroko nagłośnionej, promocji -40% na kolorówkę i pielęgnację twarzy w Rossmanie. Na praktycznie 90% blogów można natknąć się na notki z haulami, zdjęciami zakupów itp, itd. I zastanawia mnie czy faktycznie wszystkie dziewczyny które wpadają w taki swoisty zakupowy szał, czy one naprawdę potrzebują wszystkich tych kosmetyków które kupiły? No kurcze, ja rozumiem kupić tusz, czy kredkę bo nam się kończy albo powiedzmy chcemy nowy kolor, ale kupowanie 5 czarnych tuszy różnych marek to chyba trochę przesada :D Oczywiście to jest każdego osobista sprawa na co wydaje swoje pieniądze, ale może czasem warto na chwilę przystanąć, ochłonąć i zastanowić się 'czy faktycznie potrzebuję 5 tuszu i 10 lakieru do paznokci w podobnym odcieniu?'. 40% mniej to niby dużo, ale powiem Wam szczerze, że mnie to jakoś zawsze podejrzanie wyglądało. Tak jakby np. Rossman chciał się pozbyć magazynowych resztek zalegających kosmetyków czy coś w tym rodzaju. Nie wiem, może wpadam w jakieś teorie spiskowe :D Mniejsza z tym.
Oczywiście nie krytykuję nikogo, ani nic z tych rzeczy bo sama wybrałam się do Rossmana, ale to co tam zastałam zdecydowanie odwiodło mnie od zakupów. Tłumy rozwrzeszczanych gimnazjalistek zachwycające się błyszczykami, wyciapciane testery, starsze panie dobierające podkład pół godziny... Nie mam chyba cierpliwości do zakupów w takich warunkach, wyszłam z pomadką i saszetką peelingu :P
Dużo dziewczyn porusza na blogach kwestię otwierania opakowań i 'ciapania' kosmetyków, które nie są testerami. Okej - mnie też to wkurza, ale wkurza mnie też inna sprawa. Nie wiem czy zwróciłyście uwagę jaka temperatura panuje przy Rossmanowych szafach, np. Wibo. Gdy przysuniemy dłoń np. do lakierów do paznokci, czuć dość wyraźnie, że jest tam zwyczajnie za ciepło. I teraz mamy takie testery które codziennie ciapie kilka osób, leżą tam nie wiadomo ile, a potem dosłownie topią się i wypływają z opakowań [ dotyczy to głównie pomadek ]. I jak tutaj, że tak powiem - kulturalnie sprawdzić sobie kosmetyk jeśli w opakowaniu mamy kolorową maź która raczej nie zachęca do testowania? Ktoś mógłby powiedzieć, że mamy w internecie blogi, zdjęcia itp, no ale czy zdjęcia zawsze na 100% oddadzą nam kolor? Nie do końca.
Ta sytuacja jest irytująca, ponieważ sama nie chciałabym by ktoś otwierał pomadkę którą kupię i będę używać, no ale niestety inaczej się nie da zobaczyć koloru i czasem trzeba ją otworzyć. Oczywiście nie mówię tutaj o mazianiu świeżych kosmetyków bo tego nigdy bym nie zrobiła, ale nie każdy ma takie podejście.
Według mnie sklep powinien zadbać o to by testery nadawały się do użytku, żeby klienci nie musieli rozgrzebywać nowych i zapakowanych kosmetyków żeby zobaczyć jak wyglądają.

O i tak sobie ponarzekałam, co myślicie? Może same wpadłyście w zakupowy szał? :D Dajcie znać :) Pozdrawiam !

10 komentarzy:

  1. Ja kupiłam trzy tusze i teraz już wiem, że jeden komuś oddam, bo otworzyłam wszystkie (bez komentarza!) i nie będę w stanie ich zużyć, zanim się zepsują. Na szczęście znam jedną osobę, która ma bzika na punkcie mazideł do rzęs, więc nie ma tragedii.
    A teraz grzecznie będę zużywać to, co kupiłam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do temperatury panującej przy szafach to się zgodzę - o zgrozo, tam zawsze jest piekielnie gorąco, aż odechciewa się w ogóle zakupów, bo nie dość że kosmetyki płyną to jeszcze człowiek zaczyna się topić. Temperatura w Rossmannach jest straszna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ktoś powinien to ogarnąć bo kosmetyki raczej nie powinny 'stacjonować' w takim nazwijmy to przypadkowym pod względem temperatury miejscu... Można łatwo się domyślić że na pewno zmienia się wtedy ich konsystencja i właściwości
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. Ja też zauważyłam już keidyś że własnie, niestety, warunki w jakich mieszkają kosmetyki w rosku nie sa najlepsze i powinno być przy tych szafach przynajmniej, o wiele chłodniej.
    A co do ciapania- ja nie kupuję błyszczyków, zawsze tylko pomadki zapakowane w plastikowo-tekturowe opakowanie.
    Ale otwieranie tuszów zdecydowanie jest dla mnie poniżej pasa. Są do jasnej cholerki testery, a wiadomo że taki otwarty tusz już się zsycha. I byłabym za wprowadzeniem w polsce takich opakowań, w jakie sa zapakowane mascary w usa np.

    A co do kupowania tylu rzeczy.. Uważam, że można kupić coś na zapas, no i wiadomo, niektóre z nas kupują większa ilość rzeczy raz na np. rok czy pół roku więc jak dla meni to jest całkiem rozsądne, jesli ma się listę i kupuje wg niej. Ale na pewno jeśli ktos co miesiąc kupuje 10 lakierów.. not o już jest choroba :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry pomysł z tymi opakowaniami. Na szafach powinny być tez wystawione szczoteczki, żeby każdy mógł zobaczyć jak w danym tuszu wygląda szczoteczka bez otwierania :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, jak by były w opakowaniach to raz że nikt by nie otwierał, a dwa, że widać by bło szczoteczki. Ale cóż... Polacy wiedzą lepiej :D

      Usuń
  5. Byłam na początku tej promocji obejrzeć podkłady, otwieram jeden celem wyciśnięcia go na rękę, a tu chluuus jeszcze zanim nacisnęłam opakowanie, strumyczek na rękę, spodnie i dodatkowo podłogę. Chyba to nie była jego normalna konsystencja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuuuu... nie ciekawie ;/ to akurat chyba dobrze zrobiłaś że otworzyłaś przed kupnem, bo jakbyś w domu zobaczyła że jest taki, nazwijmy to - zepsuty, to byłoby kiepsko ...

      Usuń
  6. dlatego ja na takie zakupy najczęściej robię listę, bo inaczej mam skłonność do kupowania na zapas (bo kiedyś się przyda) i później nie nadążam tego wszystkiego zużywać ;)
    co do temperatur w szafach, to właśnie ostatnio miałam okazję się o tym przekonać - chciałam wybrać odcień pomadki z Wibo i każdy jeden tester był rozpuszczony i rozciapany, kolor wzięłam w ciemno, cena niska więc w razie czego byłaby mała strata ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie rozciapane testery... okropność :( widzę, że nie tylko u mnie jest problem wysokiej temperatury. nie znam się na tym, ale chyba powinny istnieć jakieś standardy przechowywania kosmetyków czy coś takiego, ktoś powinien to kontrolować...
      Pozdrawiam ;)

      Usuń